i co dalej...
a więc lipiec 2010 wyglądał tak...
Kochany tata Stanisław na placu boju. Kopanie, kopanie i jeszcze raz kopanie...
Mój osobisty mąż tam na dole walczy z łopatą
długo to trwało i pracy co nie miara a upał dawał się we znaki i do tego komary (zaraz po powodzi)
dzielni mężczyźni nie poddawali się i walczyli bardzo wytrwale by osiągnąć zamierzony cel
widok bardzo miły dla moich oczu
w tle widać ulicę
a tutaj niezstąpiona i bardzo pomocna siostra mężą.
praca posunęła się na przód. Przygotowanie do wylania fundamentów i ławy fundamentowej
i oto i ona
ciąg dalszy przygotowywania zbrojenia. Naciąganie drutów i oczywiście bez wypadku się nie obeszło
jeden z dwóch niezastapionych braci mojego męża.
Kochany tata Andrzej na pierwszym planie
Widać wreszcie mury ;-)
Drugi niezastapiony brat męża wytrwale walczy przy betoniarce
widok z tyłu domu na ulicę którą zasłoniła wielka kupa ziemi
szalunki i stęple już prawie skończone
klatka schodowa z wyjściem z tyłu domu